zawsze myslałam, że nie mam problemów sercowych, bo tak sobie potrafię wmówić,
a tu... wczoraj spotkałam tego, kogo kocham i nienawidze zarazem... zreszta sama nie wiem,
co czuję... ale w moim sercu natychmiast pojawiło się tyle przekleństw (że aż tyle znam...!) i
takie nerwy, że aż mnie nosiło. o co chodzi? sama z nim zerwałam... nie potrafimy normalnie rozmawiać,
zawsze skończy się kłótnia. a ja taki pokojowy człowiek jestem... ciężko się wybacza komus, kto tego
wcale nie chce i kto lubi cie nienawidzić:/ chciałabym jakos rozwiazać tę sprawę, bo nie lubię z kims trwać
w stanie wojny, choćby utajonej. ale jak? on dla mnie nie znajdzie czasu a zbyt dumna jestem żeby się płaszczyć:P
cholera, że też musiałam go spotkać:/// zepsuł mi humor na cały tydzień:(
Dodaj komentarz